Donato Carrisi "W labiryncie" - recenzja



W labiryncie to opowieść o dziewczynie, która zaginęła i odnalazła się w dziwnych okolicznościach piętnaście lat później. Gdzie była przez te wszystkie lata? Czy samej udało jej się uciec od porywacza, a może ktoś jej w tym pomógł? Czy uda się złapać potwora, przez którego życie Samanthy zamieniło się w piekło?

Książka niesamowicie mnie wciągnęła, czytało mi się ją bardzo szybko, połykałam kolejne strony chcąc jak najszybciej znaleźć odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Z całego serca kibicowałam prywatnemu detektywowi Genko, żeby udało mu się rozwiązać tę zagadkę, a przede wszystkim, żeby w ogóle zdążył dowiedzieć się prawdy…

To na pewno jest świetny thriller psychologiczny. Są momenty, które trzymają w napięciu, są niepokojące fragmenty. Gdybym miała wybrać coś, co już zawsze będzie mi się kojarzyło z tą powieścią to na pewno byłaby to postać królika z serduszkami zamiast oczu… Jaką rolę odgrywa w tej historii? Chciałabym, żebyście sami się o tym przekonali. Oby tylko nie nawiedzał was potem w sennych koszmarach. Albo na jawie.

Zakończenie mnie nie zawiodło, ale też nie wywołało we mnie zaskoczenia, nie zbierałam szczęki z podłogi, ale oceniam „W labiryncie” bardzo wysoko, bo praktycznie całą powieść czytałam z dużym zainteresowaniem, nawet nie zerkałam na której jestem stronie. Lektura tej książki na pewno zachęciła mnie do tego, żeby przeczytać inne historie, które wyszły spod pióra autora.


Dziękuję wydawnictwu Albatros za egzemplarz do recenzji

Komentarze