"Sieci widma" Leszek Herman - recenzja



Splecione losy kilkorga pasażerów i ciężki rejs promem do Ystad, który miał być szybką i przyjemną podróżą.

Gorący czerwcowy dzień, pasażerowie promu zmierzają do Świnoujścia, aby odbyć rejs. Młode małżeństwo oraz ich sześcioletni synek, paczka młodych znajomych, młoda dziewczyna porzucona przez żonatego mężczyznę oraz małżeństwo w średnim wieku, nieświadomi tego, że już niedługo ich losy się połączą. Dlaczego noc na promie, która miała być przyjemna i atrakcyjna zmienia się w niepokojącą przygodę, której nikt nie chciałby przeżyć?

„Sieci widma” to moje pierwsze spotkanie z Leszkiem Hermanem. Dostałam propozycję zrecenzowania tej powieści od wydawnictwa Muza i po przeczytaniu opisu chętnie na to przystałam. Bardzo zainteresowało mnie miejsce akcji powieści – nigdy nie płynęłam promem i nie czytałam żadnej historii związanej z podróżą statkiem. Zaintrygował mnie również motyw splecenia losów nieznanych wcześniej sobie osób.

Lektura jest dość obszerna, ma około 600 stron. Czytając inne recenzje spotkałam się z opinią, że w książce występuje zbyt dużo opisów funkcjonowania promu, drzwi, zabezpieczeń itd., ale dla mnie były dość interesujące, ponieważ wcześniej nie miałam styczności z tego typu transportem, więc nie była to dla mnie nuda. Akcja nie rozgrywa się zbyt dynamicznie, ale mimo tego historia bardzo mnie wciągnęła, chciałam dowiedzieć się więcej o bohaterach. Po pierwszym spotkaniu z nimi miałam kilka założeń, które podczas późniejszej lektury okazały się błędne, więc element zaskoczenia również się pojawił.

Bardzo podobała mi się postać Anny, dociekliwa pani w średnim wieku, która nie odpuści, jeśli coś sobie ubzdura. 

Jest zagadka i tajemnice, jest niepokój, niespodziewane zwroty akcji. Końcówka jest już bardzo dynamiczna i czyta się ją z zapartym tchem. Nie jest to lektura na jeden wieczór, z książką spędziłam ponad tydzień, ale nie czułam się zmęczona tą historią. Powieść podobała mi się na tyle, że chętnie sięgnę po inne tego autora.

Za możliwość lektury dziękuję wydawnictwu Muza.

Komentarze